poniedziałek, 30 stycznia 2012

Amnesia: Mroczny Obłęd - czyli strach po Szwedzku.

   Mrok, strach, amnezja... Właśnie te trzy aspekty najlepiej określają grę Amnesia: Mroczny Obłęd. Gdy po raz pierwszy ją odpalamy ukazane nam zostają wskazówki, które lepiej przeczytać, by w pełni odczuć klimat gry. Akcja Amnezji dzieję się w zamku Brennenburg, ulokowanego gdzieś we wschodnich Prusach. Baronem tegoż zamku jest Aleksander, którego głos przyjdzie nam słyszeć wiele razy podczas naszej rozgrywki. Przejdźmy teraz do wspomnianych wyżej aspektów.


   Mrok - jest nim pochłonięty cały zamek. Gdzie nie spojrzeć praktycznie nic nie widzimy. W grze pojawiają się dwa źródła światła, bez których nawet sam Chuck Norris nie przeszedł by tej gry. Są to krzesiwa oraz latarnia. Krzesiwa pozwalają nam na zapalenie wszelakich świec, kominków itd. Umieszczone one są w różnych miejscach, np. w skrzyniach, na półkach, na parapetach. Ich brak obniża szansę przeżycia w grze, powiedzmy o 40%. To samo tyczy się oliwy, która napędza latarnie. Jej rozmieszczenie również jest podobne jak rozmieszczenie krzesiw. Latarnia jest najważniejszą rzeczą jaką potrzebuje nasz bohater by przeżyć i ukończyć grę. Gdy nie posiadamy już oliwy i wyżej wymienionych krzesiw, oraz nie jesteśmy w stanie nic znaleźć, sugeruje rozpocząć grę od początku i zacząć oszczędzać.

   Strach - to słowo najlepiej opisuję Amnesie. Jest on wszechobecny, od rozpoczęcia rozgrywki, po sam jej koniec. Wraz z początkiem gry nasz bohater (przy czym my również) jest podatny na wszelkie bodźce strachu. Samo otwierające się drzwi, skrzypiąca podłoga czy dźwięk samoistnie grającego fortepianu są na porządku dziennym. W grze posiadamy zdrowie psychiczne, czyli poczytalność. Obniża się ona za każdym razem gdy za długo patrzymy się na przeciwnika czy przebywamy w ciemności. Poprzez spadek poczytalności obraz w grze rozmywa się, przez co utrudnia rozgrywkę. By nie pozwolić poczytalności spaść, co jakiś czas należy przyświecić sobie drogę latarnia bądź odpalić pobliską świecę. Przed wspomnianymi przeciwnikami należy się jak najszybciej schować, bądź wskoczyć na element dla nich niedostępny. W żadnym wypadku nie należy stawiać im czoła, ponieważ nie da się ich zabić i na dobrą sprawę, prawie zawsze Cię dogonią. Więc gdy tylko widzimy oponenta, chowamy się, czekamy aż odejdzie i kontynuujemy naszą podróż.

   Amnezja - jest to główny czynnik napędzający grę oraz tworzący fabułę. Daniel, bo tak ma na imię nasz bohater, po wypiciu eliksiru amnezji jak można się domyślić, traci pamięć. W trakcie przechodzenia gry, kolejno przypominamy sobie wydarzenia, które miały miejsce podczas naszego pobytu w zamku Brennenburg. Bohater posiada również zdrowie, które należy regenerować poprzez zażywanie specjalnego eliksiru - Laundanum.

   Co by tu więcej pisać. Gra nie jest przeznaczona dla ludzi o słabych nerwach oraz dla młodych graczy. Wszystko to przez mistrzowską grę cieni, świetne i zaskakujące wydarzenia oraz przez epickie elementy otoczenia. Nie pozostaje nam nic innego jak podziękować niezależnej, Szwedzkiej wytwórni gier - Frictional Games, za tak intrygującą oraz przerażającą grę jaką jest survival horror, Amnesia: Mroczny Obłęd.
 

piątek, 13 stycznia 2012

Polskie gry komputerowe/wideo okiem szarego gracza

   Od czego by tu zacząć... Tak wiem! Zacznę od mojej pierwszej polskiej gry, która wpadła w moje ręce dość późno, bo dopiero 2 lata temu. Tą grą jest oczywiście Two Worlds, gra z gatunku mocno rozwijającego się w obecnej chwili - cRPG.
Produkcja ta przenosi nas do magicznego świata, Antalooru, w którym przychodzi nam grać najemnikiem,
którego losem możemy pokierować na kilka różnych sposobów. Podczas wprowadzenia do gry, ukazana nam zostaję fabuła, którą do końca historii musimy podążać, zyskując przy tym kolejne poziomy i umiejętności. W mojej opinii to wygląda tak: "Moja siostra została porwana, muszę ją odbić". Cała gra opiera się właśnie na odbiciu siostry z rąk pewnego złego jegomościa, którego imienia nie będę pisać, ponieważ tym czynem mógłbym zaspojlerować komuś rozgrywkę.
Cała oprawa graficzna oraz pole do popisu postaci przez nas wykreowanej, jest wielką paletą możliwości, niestety w pewnych aspektach mocno uproszczonej oraz ograniczonej, ale o tym później. Nasz bohater, aby uwolnić swoją siostrę musi odnaleźć 5 części rodzinnego artefaktu, za pomocą którego, ww. gość chce uwolnić Aziraala - boga orków. W grze, poza głównym wątkiem rozgrywki, możemy wykonywać misję
dla przeróżnych frakcji czy organizacji, zyskując przy tym reputację i przywileje. Postacią można pokierować na różne sposoby, począwszy od tradycyjnego wojownika, aż po maga oraz nekromantę. Aczkolwiek tu pojawia się wspomniane ograniczenie, ponieważ potrzeba wielkiej cierpliwości i wytrwania by owym magiem zostać.. Prostota czarów w tej grze tak mocno razi w oczy, że lepiej zostać przy wojowniku bądź łuczniku.. Postać rozwija się wedle upodobań gracza, który za każdy kolejny poziom może rozdawać punkty
do atrybutów bohatera. Two Worlds posiada dwa zakończenia, i tu znowu pojawia się kolejne rozczarowanie, które wychodzi przy kolejnej części gry, którą zaraz opiszę. Teraz przejdę do wad oraz zalet tej produkcji. Główną wadą tej gry w moim świetle jest wcześniej opisana prostota gdy ma się zamiar grać magiem, oraz strasznie drętwe dialogi. Postacie rozmawiają ze sobą tak jakby klepały daną formułę po raz 500. Teraz zalety; Wielki świat, poprzez średniowieczne zamki, aż do miast wyglądem przypominających
feudalną Japonię. Duże pole do popisu uzyskał również gracz, który postać może rozwinąć jak mu się żywnie podoba. Dużym plusem jest również tworzenie eliksirów z zebranych surowców oraz ulepszanie broni za pomocą odpowiednich kamieni. Produkcja ta posiada specyficzny urok, dzięki któremu kupiłem jej następcę.
Myślę, że to by było na tyle jeśli chodzi o Two Worlds I.

   Tak, czas nastąpił na.. Two Worlds II! Po dotarciu do domu ze świeżo zakupioną grą, instalowałem ją z bananem na twarzy. Moja radość jednak została szybko i skutecznie przerwana. Łot de fak? Nie można mieć dwóch części gry na komputerze w tym samym czasie bo silniki graficzne się gryzą? Moja frustracja sięgnęła apogeum i pomimo wszelkich prób zapobiegnięcia usunięciu pierwszej części, w końcu musiałem to zrobić. No i tak wszystkie zapisy gry poszły w *****. Nie wiem jak w kolejnych wersjach gry, bynajmniej chwilę po premierze błędy z silnikiem nie ustępowały. Dobra teraz trochę o grze. Trudno nie wspomnieć o trybie Multiplayer, który został również o niebo polepszony w stosunku do pierwszego Two Worlds, który był, nie owijając w bawełnę, ubogi. Perełką Multiplayer'u Two Worlds II jest tryb Wioski. Gracz ma możliwość założenia własnej osady, rozbudowywania jej wedle własnych upodobań i czerpania z niej korzyści, które mają wpływ na postać do gry w sieci. Lecz coś kosztem czegoś. Gracz musi co jakiś czas odwiedzać swoją osadę, ponieważ mogą pojawić się problemy finansowe wioski, zagrożenia dla jej mieszkańców, które
działają na niekorzyść, obniżając zyski i niezadowolenie ludności. Nie wiele więcej tu mogę napisać, ponieważ fabuła (o dziwo), znów opiera się na odbiciu siostry! Po prostu cud, miód i orzeszki. Aczkolwiek, grafika stoi na o wiele większym poziomie niż w swoim poprzedniku; magia również została
ulepszona ku ucieszy graczy, oraz został wprowadzony system tworzenia zaklęć(!). Wszelkie czary są o wiele bardziej skuteczne i zbalansowane w porównaniu do pierwszej części. Dziwną rzeczą jest zmiana mapy i rozkładu miast (przypominam, że ciągle jesteśmy w Antaloorze).
Nie będę tu spojlerował, jeżeli ktoś będzie chciał to zobaczy jak wygląda mapa z pierwszej części gry, a jak z drugiej. W grze można również zająć się hazardem, czyli, albo wygrać wszystko, albo wszystko stracić, lub po prostu można robić za nadwornego barda zarabiającego na wyposażenie poprzez grę na danym instrumencie. Dialogi również zostały usprawnione, przez co gracz czuję się bardziej naturalnie.

   Przechodzimy teraz do długo wyczekiwanej polskiej gry, którą jest Dead Island! Tak nareszcie jakaś rzeź zombie, na miarę Hollywoodzkich filmów akcji. Chwila.. To nie ta historia.. A tak, nie jest to wycinanie umarlaków w stylu Left 4 Dead, ale sprytne wykańczanie zombie za pomocą broni służącej do walki wręcz. Broń palna oraz amunicja w tej grze jest bardzo ograniczona, przez co gracz musi unikać jej
nadmiernego używania. Oprawa graficzna gry, muzyka, klimat - wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Historię zaczynamy jako jedna z czterech dostępnych postaci - Xian, Purna, Sam B, czy Logan. Każda z nich jest ekspertem w innej dziedzinie i posiada inne atrybuty. Pierwszy widok jaki rzuca nam się w oczy po przejściu prologu, to piękna wyspa - Banoi, osadzona gdzieś na terytorium Papui - Nowej Gwinei. Niestety, splugawiona została wirusem, który zamienia ludzi w chodzące trupy, dzielące się na różne rodzaje. Kolejny raz, muszę się doczepić dialogów.. Nie są wyszukane, ale również nie mogę ich zaliczyć do złych oraz płytkich. Fabuła gry w pewnych momentach zaskakuje gracza, a w pewnych doprowadza do szaleństwa. Największym plusem jest kooperacja, czyli przejście gry przez 2 do 4 osób na raz. Granie w trybie single player może nudzić, dlatego polecam grać na coopie, czy to ze znajomymi, czy z ludźmi z całego świata. Bronie w grze ulegają zniszczeniu, przez co, co jakiś czas trzeba je naprawić za zebrane pieniądze. Można je również ulepszać, w tych samych punktach co naprawa (do ulepszenia broni są potrzebne odpowiednie narzędzia, czy akcesoria). Muszę również wspomnieć o zdobywaniu doświadczenia poprzez ubijanie co raz to kolejnych zombie. Za określoną liczbę zdobytych punktów doświadczenia zdobywamy co raz wyższy poziom, oraz rozdajemy punkty do trzech różnych kategorii. Gra została doceniona nawet przez znaną wytwórnię filmową "Lionsgate", która chce na jej podstawie zrealizować film. Swoją drogą ciekawe
co z tego wyjdzie. Dead Island jest grą, do której na pewno jeszcze nie raz będę wracał za sprawą pięknych widoków połączonych z muzyką, która nadaje tej grze ten niepowtarzalny, wspaniały klimat.