czwartek, 3 maja 2012

Powrót do przeszłości, czyli Heroes of Might and Magic III.

   Godzina 20:00... Uruchamiam Heroes III The Shadow of Death... Wybieram scenariusz, daną frakcje oraz daje się pochłonąć przez świat Erathii...
Jakże epickie jest uczucie nostalgicznego oddawania się grze, z którą styczność miało się od dziecka. Kiedy to miałem około 6-7 lat, po raz pierwszy zagrałem w 'Herosa' jak zwykłem to mawiać jako mały dzieciak. Grałem sam (przy czym połowę rzeczy robiąc źle), z kolegami, bratem etc. Pamiętam jak zamiast Gildia mówiłem 'Glidia' i upierałem się, że tak powinno być, albo też 'artefekat' zamiast artefakt. Tak, tak, możecie zacząć hejtować za przekręcenie nazw, aczkolwiek jest to jeden z aspektów, dzięki którym Heroes III utkwił mi tak bardzo w pamięci. Dobra, skończmy z tymi wspomnieniami i przejdźmy do rzeczy.

   Heroes III został wydany w roku 1999 spod skrzydeł 3DO, które to niestety w roku 2003 ogłosiło swoją upadłość. Jest to strategia turowa, czyli robimy jeden ruch swoim bohaterem, wykonujemy daną czynność w swoim zamku, po czym czekamy aż to samo zrobi komputer.
W grze mamy dostęp do Kampanii, która podzielona jest na różne misje, grę wieloosobową, oraz pojedynczy scenariusz. Po zainstalowaniu wersji podstawowej oraz dwóch dodatków, map do wyboru mamy na prawdę dużo, co pozwala prawie każdemu znaleźć coś dla siebie. W 'Herosie' możemy grać różnorodnymi frakcjami, od takich, które w swoim garnizonie posiadają Anioły, aż po takie, które we władaniu mają Diabły. Znana nam wszystkim dobrze walka sił niebiańskich z piekielnymi pięknie maluje się w tle. Heroes III posiada następujące frakcje:
- Zamek (w którego skład wchodzą ww. Anioły)
- Bastion
- Forteca
- Inferno (łatwo się domyślić co jest najlepszą jednostką garnizonu)
- Nekropolia
- Lochy
- Twierdza
- Cytadela
- Wrota żywiołów (brak tej frakcji w podstawowej wersji Heroes III)

  Cóż można więcej powiedzieć... Przy wyborze frakcji, możemy również wybrać bohatera jak i bonus, który dostanie na start. Każda postać ma swoją specjalność jak np. Finanse, Talent Magiczny, czy premie do jednostek. Bonusem zaś jest wybranie jednej z trzech dostępnych opcji: złoto, surowce, bądź artefakt, lub też pozostanie przy losowym. Gra polega na rozbudowywaniu swojego zamku, ulepszaniu jednostek oraz dalszemu rozwojowi frakcji, bohatera, podbijaniu nowych terenów i zagrabianiu źródeł surowców. Na swojej drodze napotkać możemy wszelakie wolno stojące jednostki, broniące czy to skarbu, artefaktu bądź też przejścia dalej. Nie musimy ograniczać się do jednego bohatera. Można ich wykupić kilku, a mianowicie ośmiu. Można między nimi wymieniać jednostki oraz artefakty. Ilość zamków również nie ogranicza się do jednego. Podbity zamek natychmiast staję się nasz wraz z jego zawartością. Czas na czekanie na nową ilość wojsk do zrekrutowania wynosi 7 dni. Każde zakończenie tury do jeden dzień.

   Więcej już o tej grze chyba nie mogę napisać, ponieważ ciężko to wszystko zebrać w słowa. Po prostu w tą grę trzeba zagrać, a niesamowita muzyka i klimat tej gry, pozwolą Ci siedzieć przy niej godzinami. Na pewno wielu z Was również nostalgicznie powracacie do 'Herosa'. A ja tymczasem idę do sklepu po jakiś napój i rozpoczynam kolejny scenariusz w grze Heroes III.

czwartek, 29 marca 2012

It's coming...



Mała zapowiedź o czym będzie jedna z kolejnych recenzji. ;)

Corpses, blood and gore. Część 2.

'God dammit, I knew I shoulda lost some weight.' - rzekł Coach po czym jednak nie przejmując się swoją wagą, wyciął kolejnych zombie w pień.

Tak.. Nastał czas na Left 4 Dead 2, kontynuację L4D.
W drugiej części masakry zombie, zostaliśmy uraczeni nowymi trybami gry, nowymi kampaniami, jak i nowymi bohaterami, którzy zostają wrzuceni w jeszcze większe kłopoty niż ich poprzednicy. Nick, Coach, Rochelle oraz Ellis, bo tak nazywają się nasi ocaleni, muszą przedostać się z Centrum Handlowego, na którym się poznają, prosto do Nowego Orleanu gdzie być może zaznają chwilowego spokoju i wytchnienia.

L4D2 dzieli się na takież to tryby gry:
a) Single Player - Naturalnie wiadomo o co chodzi. Wcielamy się w jedną z 4 postaci, podczas gdy innymi kieruje SI.
b) Kampania - Inaczej jest to multiplayer, w którym czterech graczy musi przejść jedną z następujących 5* kampanii:
- W Centrum Zarazy.
- Karnawał Śmierci.
- Bagienna Gorączka.
Krwawa Ulewa.
- Parafia.
c) Tryb Realizm - Jest to tryb, w którym poziom gry jest trudniejszy, wszelkie ułatwienia oraz udogodnienia są wyłączone.
d) Kontra - Według mnie, najlepszy tryb ze wszystkich dostępnych. W rozgrywce uczestniczy 8 graczy. Czterech z nich wciela się w ocalonych, a pozostali czterej wchodzą w rolę zarażonych. Gra jest punktowana, po każdym ukończeniu mapy przez jedną drużynę, następuje zamiana stron. Wygrywa team z większą ilością zdobytych punktów.
e) Survival - Tryb, w którym naszym zadaniem jest jak najdłuższe utrzymanie się przy życiu, podczas nacierania coraz to kolejnych fal zombie.
f) Poszukiwacz - W tym typie rozgrywki, głównym celem jest zdobycie jak największej ilości kanistrów z benzyną, w trakcie gdy oponenci próbują nas powstrzymać. Ponownie ten tryb to 4 vs 4, punktowany, po każdej rundzie zamiana stron.

Specjalni zainfekowani w Left 4 Dead 2:
- Hunter
- Boomer (który w tej części występuje nawet w wersji żeńskiej..)
- Smoker
- Tank
- Witch
Oraz nasi nowi zarażeni towarzysze:
- Spitter (Plująca kwasem dama z urwaną żuchwą. Otrzymujemy obrażeni stojąc w plamie kwasu. Po ubiciu gnijącej pani, również rozlana zostaje żrąca substancja)
- Jockey (Mały, zwinny, szybki zarażony, który wskakuje ocalałym na głowę, w połowie przejmując nad nim kontrolę. Dobrą taktyką jest wskoczyć na głowę survivora po czym wprowadzić go w kwas Spittera)
- Charger (Nieco większy od pozostałych zombie, [Z wyjątkiem Tanka] bydlak z przerośniętą prawą stroną ciała. Jego zadaniem jest staranowanie ocalałego, złapanie, oraz obijanie go o ziemie, aż biedak nie odda ostatniego tchnienia)

Left 4 Dead 2 stanowi świetną kontynuację, zjawiskowej 'jedynki', jako gra, przy której wycinka zombie jest przyjemnością.

'Aren't they supposed to be savin' our asses?' - wykrzyknął Coach, patrząc na niebo, po którym leciały helikoptery ratunkowe...

*Wymieniłem tylko 5 kampanii, ponieważ dwie kolejne są dodatkami DLC - The Passing, oraz The Sacrifice.

czwartek, 23 lutego 2012

Corpses, blood and gore. Część 1.

   'Przygotuj się na walkę z hordą'. Jedni gdy widzą te słowa pogodzili się już z przegraną, a inni wręcz przeciwnie. Zaczyna się w nich gotować i tylko czekają na falę zombie by ich zmasakrować. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy, która zbędnie nie czekając wykańcza kolejnych umarlaków, pamiętając przy tym o umiarze, inaczej czeka nas gwarantowana śmierć.

   Left 4 Dead to gra z gatunku FPS oraz Survival Horror, składa się z z pięciu podstawowych kampanii oraz jednej dodatkowej, darmowej na pecetach, płatnej na konsolach - The Sacrifice. Kampanie składają się stosunkowo z 5 lub 6 map. Świat gry został pogrążony w epidemii, zmieniającej ludzi w żywe trupy. Left 4 Dead jest głównie nastawione na tryb kooperacji między graczami, którzy mogą wcielić się w jedną z czterech dostępnych postaci: Louis'a, Francis'a, Bill'a lub Zoey. Zadaniem naszych bohaterów jest właściwie przedostać się z punktu A do punktu B, starając się przy tym nie odnieść żadnych większych obrażeń. W rozgrywce dysponujemy dość dużym arsenałem broni, począwszy od zwykłego pistoletu na karabinach typu M16 kończąc. Amunicja w podstawowych pistoletach jest nieograniczona, więc o tyle ułatwia nam to grę, że możemy się praktycznie zawsze bronić. Gra została wydana przez Valve, na platformę Steam, stając sie tym samym jednym z jej flagowych produktów. Wspomniana na początku posta horda, to nic innego jak wielka fala zwykłych zainfekowanych, atakujących na oślep survivorsów. Dobra horda = dobra rzeź.


    Podczas naszej przygody z umarłym światem jesteśmy atakowani przez co raz to różniejszych oponentów. Podzielmy więc zombie na 'klasy':
- Zwykły zarażony (sterowany przez AI)
- Boomer (Wielki, gruby bydlak wymiotujący mazią, która przyciąga plebs, czyt. zwykły zarażony. W Multiplayerze, sterowany przez gracza)
- Hunter (Zarażony małej postury, lecz skaczący znienacka na ocalałych. Może przemierzać duży obszar terenu w bardzo krótkim czasie. Tak jak poprzednio, w Multi sterowany przez gracza)
- Smoker (Swoim długim językiem przyciąga i dusi ocalałych. W Multi = Gracz)
- Witch (Płacząca niewiasta, z wielkimi pazurami i czerwonymi oczami. Powala jednym hitem, dlatego też najlepiej jej nie denerwować i przejść spokojnie obok z wyłączonymi latarkami. Sterowana przez AI)
- Tank (Największy i najsilniejszy zainfekowany w grze. Potrafi rzucać głazami, autami i czym innym popadnie. Przejmuje nad nim kontrole, zazwyczaj gracz z największym wynikiem. Jego żywot jest określony przez czas, np. im dłużej stoimy w miejscu tym szybciej leci)

   Podsumowując, gra jest dawką solidnej rozwałki, zwykle odstresowującej, lecz niekiedy frustrującej. Left 4 Dead poleciłbym każdemu fanowi apokalipsy zombie, jak i fanom masakry, więc nic innego jak chwytać za pady/myszki i odpalać to zacne dziecko Valve!

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Amnesia: Mroczny Obłęd - czyli strach po Szwedzku.

   Mrok, strach, amnezja... Właśnie te trzy aspekty najlepiej określają grę Amnesia: Mroczny Obłęd. Gdy po raz pierwszy ją odpalamy ukazane nam zostają wskazówki, które lepiej przeczytać, by w pełni odczuć klimat gry. Akcja Amnezji dzieję się w zamku Brennenburg, ulokowanego gdzieś we wschodnich Prusach. Baronem tegoż zamku jest Aleksander, którego głos przyjdzie nam słyszeć wiele razy podczas naszej rozgrywki. Przejdźmy teraz do wspomnianych wyżej aspektów.


   Mrok - jest nim pochłonięty cały zamek. Gdzie nie spojrzeć praktycznie nic nie widzimy. W grze pojawiają się dwa źródła światła, bez których nawet sam Chuck Norris nie przeszedł by tej gry. Są to krzesiwa oraz latarnia. Krzesiwa pozwalają nam na zapalenie wszelakich świec, kominków itd. Umieszczone one są w różnych miejscach, np. w skrzyniach, na półkach, na parapetach. Ich brak obniża szansę przeżycia w grze, powiedzmy o 40%. To samo tyczy się oliwy, która napędza latarnie. Jej rozmieszczenie również jest podobne jak rozmieszczenie krzesiw. Latarnia jest najważniejszą rzeczą jaką potrzebuje nasz bohater by przeżyć i ukończyć grę. Gdy nie posiadamy już oliwy i wyżej wymienionych krzesiw, oraz nie jesteśmy w stanie nic znaleźć, sugeruje rozpocząć grę od początku i zacząć oszczędzać.

   Strach - to słowo najlepiej opisuję Amnesie. Jest on wszechobecny, od rozpoczęcia rozgrywki, po sam jej koniec. Wraz z początkiem gry nasz bohater (przy czym my również) jest podatny na wszelkie bodźce strachu. Samo otwierające się drzwi, skrzypiąca podłoga czy dźwięk samoistnie grającego fortepianu są na porządku dziennym. W grze posiadamy zdrowie psychiczne, czyli poczytalność. Obniża się ona za każdym razem gdy za długo patrzymy się na przeciwnika czy przebywamy w ciemności. Poprzez spadek poczytalności obraz w grze rozmywa się, przez co utrudnia rozgrywkę. By nie pozwolić poczytalności spaść, co jakiś czas należy przyświecić sobie drogę latarnia bądź odpalić pobliską świecę. Przed wspomnianymi przeciwnikami należy się jak najszybciej schować, bądź wskoczyć na element dla nich niedostępny. W żadnym wypadku nie należy stawiać im czoła, ponieważ nie da się ich zabić i na dobrą sprawę, prawie zawsze Cię dogonią. Więc gdy tylko widzimy oponenta, chowamy się, czekamy aż odejdzie i kontynuujemy naszą podróż.

   Amnezja - jest to główny czynnik napędzający grę oraz tworzący fabułę. Daniel, bo tak ma na imię nasz bohater, po wypiciu eliksiru amnezji jak można się domyślić, traci pamięć. W trakcie przechodzenia gry, kolejno przypominamy sobie wydarzenia, które miały miejsce podczas naszego pobytu w zamku Brennenburg. Bohater posiada również zdrowie, które należy regenerować poprzez zażywanie specjalnego eliksiru - Laundanum.

   Co by tu więcej pisać. Gra nie jest przeznaczona dla ludzi o słabych nerwach oraz dla młodych graczy. Wszystko to przez mistrzowską grę cieni, świetne i zaskakujące wydarzenia oraz przez epickie elementy otoczenia. Nie pozostaje nam nic innego jak podziękować niezależnej, Szwedzkiej wytwórni gier - Frictional Games, za tak intrygującą oraz przerażającą grę jaką jest survival horror, Amnesia: Mroczny Obłęd.
 

piątek, 13 stycznia 2012

Polskie gry komputerowe/wideo okiem szarego gracza

   Od czego by tu zacząć... Tak wiem! Zacznę od mojej pierwszej polskiej gry, która wpadła w moje ręce dość późno, bo dopiero 2 lata temu. Tą grą jest oczywiście Two Worlds, gra z gatunku mocno rozwijającego się w obecnej chwili - cRPG.
Produkcja ta przenosi nas do magicznego świata, Antalooru, w którym przychodzi nam grać najemnikiem,
którego losem możemy pokierować na kilka różnych sposobów. Podczas wprowadzenia do gry, ukazana nam zostaję fabuła, którą do końca historii musimy podążać, zyskując przy tym kolejne poziomy i umiejętności. W mojej opinii to wygląda tak: "Moja siostra została porwana, muszę ją odbić". Cała gra opiera się właśnie na odbiciu siostry z rąk pewnego złego jegomościa, którego imienia nie będę pisać, ponieważ tym czynem mógłbym zaspojlerować komuś rozgrywkę.
Cała oprawa graficzna oraz pole do popisu postaci przez nas wykreowanej, jest wielką paletą możliwości, niestety w pewnych aspektach mocno uproszczonej oraz ograniczonej, ale o tym później. Nasz bohater, aby uwolnić swoją siostrę musi odnaleźć 5 części rodzinnego artefaktu, za pomocą którego, ww. gość chce uwolnić Aziraala - boga orków. W grze, poza głównym wątkiem rozgrywki, możemy wykonywać misję
dla przeróżnych frakcji czy organizacji, zyskując przy tym reputację i przywileje. Postacią można pokierować na różne sposoby, począwszy od tradycyjnego wojownika, aż po maga oraz nekromantę. Aczkolwiek tu pojawia się wspomniane ograniczenie, ponieważ potrzeba wielkiej cierpliwości i wytrwania by owym magiem zostać.. Prostota czarów w tej grze tak mocno razi w oczy, że lepiej zostać przy wojowniku bądź łuczniku.. Postać rozwija się wedle upodobań gracza, który za każdy kolejny poziom może rozdawać punkty
do atrybutów bohatera. Two Worlds posiada dwa zakończenia, i tu znowu pojawia się kolejne rozczarowanie, które wychodzi przy kolejnej części gry, którą zaraz opiszę. Teraz przejdę do wad oraz zalet tej produkcji. Główną wadą tej gry w moim świetle jest wcześniej opisana prostota gdy ma się zamiar grać magiem, oraz strasznie drętwe dialogi. Postacie rozmawiają ze sobą tak jakby klepały daną formułę po raz 500. Teraz zalety; Wielki świat, poprzez średniowieczne zamki, aż do miast wyglądem przypominających
feudalną Japonię. Duże pole do popisu uzyskał również gracz, który postać może rozwinąć jak mu się żywnie podoba. Dużym plusem jest również tworzenie eliksirów z zebranych surowców oraz ulepszanie broni za pomocą odpowiednich kamieni. Produkcja ta posiada specyficzny urok, dzięki któremu kupiłem jej następcę.
Myślę, że to by było na tyle jeśli chodzi o Two Worlds I.

   Tak, czas nastąpił na.. Two Worlds II! Po dotarciu do domu ze świeżo zakupioną grą, instalowałem ją z bananem na twarzy. Moja radość jednak została szybko i skutecznie przerwana. Łot de fak? Nie można mieć dwóch części gry na komputerze w tym samym czasie bo silniki graficzne się gryzą? Moja frustracja sięgnęła apogeum i pomimo wszelkich prób zapobiegnięcia usunięciu pierwszej części, w końcu musiałem to zrobić. No i tak wszystkie zapisy gry poszły w *****. Nie wiem jak w kolejnych wersjach gry, bynajmniej chwilę po premierze błędy z silnikiem nie ustępowały. Dobra teraz trochę o grze. Trudno nie wspomnieć o trybie Multiplayer, który został również o niebo polepszony w stosunku do pierwszego Two Worlds, który był, nie owijając w bawełnę, ubogi. Perełką Multiplayer'u Two Worlds II jest tryb Wioski. Gracz ma możliwość założenia własnej osady, rozbudowywania jej wedle własnych upodobań i czerpania z niej korzyści, które mają wpływ na postać do gry w sieci. Lecz coś kosztem czegoś. Gracz musi co jakiś czas odwiedzać swoją osadę, ponieważ mogą pojawić się problemy finansowe wioski, zagrożenia dla jej mieszkańców, które
działają na niekorzyść, obniżając zyski i niezadowolenie ludności. Nie wiele więcej tu mogę napisać, ponieważ fabuła (o dziwo), znów opiera się na odbiciu siostry! Po prostu cud, miód i orzeszki. Aczkolwiek, grafika stoi na o wiele większym poziomie niż w swoim poprzedniku; magia również została
ulepszona ku ucieszy graczy, oraz został wprowadzony system tworzenia zaklęć(!). Wszelkie czary są o wiele bardziej skuteczne i zbalansowane w porównaniu do pierwszej części. Dziwną rzeczą jest zmiana mapy i rozkładu miast (przypominam, że ciągle jesteśmy w Antaloorze).
Nie będę tu spojlerował, jeżeli ktoś będzie chciał to zobaczy jak wygląda mapa z pierwszej części gry, a jak z drugiej. W grze można również zająć się hazardem, czyli, albo wygrać wszystko, albo wszystko stracić, lub po prostu można robić za nadwornego barda zarabiającego na wyposażenie poprzez grę na danym instrumencie. Dialogi również zostały usprawnione, przez co gracz czuję się bardziej naturalnie.

   Przechodzimy teraz do długo wyczekiwanej polskiej gry, którą jest Dead Island! Tak nareszcie jakaś rzeź zombie, na miarę Hollywoodzkich filmów akcji. Chwila.. To nie ta historia.. A tak, nie jest to wycinanie umarlaków w stylu Left 4 Dead, ale sprytne wykańczanie zombie za pomocą broni służącej do walki wręcz. Broń palna oraz amunicja w tej grze jest bardzo ograniczona, przez co gracz musi unikać jej
nadmiernego używania. Oprawa graficzna gry, muzyka, klimat - wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Historię zaczynamy jako jedna z czterech dostępnych postaci - Xian, Purna, Sam B, czy Logan. Każda z nich jest ekspertem w innej dziedzinie i posiada inne atrybuty. Pierwszy widok jaki rzuca nam się w oczy po przejściu prologu, to piękna wyspa - Banoi, osadzona gdzieś na terytorium Papui - Nowej Gwinei. Niestety, splugawiona została wirusem, który zamienia ludzi w chodzące trupy, dzielące się na różne rodzaje. Kolejny raz, muszę się doczepić dialogów.. Nie są wyszukane, ale również nie mogę ich zaliczyć do złych oraz płytkich. Fabuła gry w pewnych momentach zaskakuje gracza, a w pewnych doprowadza do szaleństwa. Największym plusem jest kooperacja, czyli przejście gry przez 2 do 4 osób na raz. Granie w trybie single player może nudzić, dlatego polecam grać na coopie, czy to ze znajomymi, czy z ludźmi z całego świata. Bronie w grze ulegają zniszczeniu, przez co, co jakiś czas trzeba je naprawić za zebrane pieniądze. Można je również ulepszać, w tych samych punktach co naprawa (do ulepszenia broni są potrzebne odpowiednie narzędzia, czy akcesoria). Muszę również wspomnieć o zdobywaniu doświadczenia poprzez ubijanie co raz to kolejnych zombie. Za określoną liczbę zdobytych punktów doświadczenia zdobywamy co raz wyższy poziom, oraz rozdajemy punkty do trzech różnych kategorii. Gra została doceniona nawet przez znaną wytwórnię filmową "Lionsgate", która chce na jej podstawie zrealizować film. Swoją drogą ciekawe
co z tego wyjdzie. Dead Island jest grą, do której na pewno jeszcze nie raz będę wracał za sprawą pięknych widoków połączonych z muzyką, która nadaje tej grze ten niepowtarzalny, wspaniały klimat.